niedziela, 24 lipca 2011

zwiastun

SCENA LUBELSKA




scenariusz, reżyseria, scenografia, kostiumy i wykonanie Agata Balińska, Marta Janowska, Małgorzata Klejn, Ludmiła Laskowska, Aga Papis, Joanna Sarnecka, Agnieszka Szpila, Anka Zych

gościnnie wystąpiły Aleksandra Capiga-Łochowicz, Sylwia Kalisz

produkcja tv i montaż Klaudiusz Kowalski

światło i zdjęcia Tomek Czubak

operatorzy kamer Krzysztof Kasprzak, Rafał Smykowski

dźwięk Tomek Sikora

charakteryzacja Natalia Zdrojek

kierownik produkcji Gaja Niemkiewicz

asystent kamery Edwin Wolski

wózek Jacek Tokarski

wszelka pomoc Michał Wojtkowski

podziękowania Patrycja Dykcińska, Karolina Skrzypczyk, Asia Wieczorek, Patrycja Zielińska, Małgorzata Zych, Marta Brzozowicz, Darek Kunowski, Agata Hartz, Ania Iwanowska-Bułat

piątek, 27 maja 2011

premiera spektaklu "Uziemione"



"Uziemione" - spektakl przygotowany przez matki z Podkowy Leśnej i okolic. Każda matka, która przeżyła poród ma do opowiedzenia własną historię dotyczącą "spraw ostatecznych" i własne spojrzenie na proces macierzyństwa.

gdzie:
CKiIO
Podkowa Leśna, ul. Świerkowa 1
kiedy:
28.05.2011 (sobota) godz. 19.00

Wstęp wolny!

wtorek, 17 maja 2011

perły z wikipedii


Poród może być postrzegany jako przeciwieństwo śmierci, jako że stanowi początek życia poza organizmem matki. 


Gałąź medycyny zajmująca się porodem nosi nazwę położnictwa. Lekarz specjalizujący się w przyjmowaniu porodów to położnik. Jego zadaniem jest wykrywanie potencjalnych patologii porodu wymagających rutynowych interwencji. Prowadzenie porodu fizjologicznego przebiegającego bez powikłań leży w kompetencjach położnej.
Poród jest naturalnym aktem i w większości przypadków nie należy spodziewać się jego komplikacji. Liczba interwencji podczas porodu powinna być ograniczona do minimum.


W trakcie tego etapu porodu typowa matka zwykle przechodzi charakterystyczną serię zmian nastroju. Na początku zwykle jest bardzo podniecona. Później, gdy skurcze stają się silniejsze i bardziej bolesne, kobieta staje się skupiona i skoncentrowana. Pod sam koniec etapu większość matek przeżywa rodzaj kryzysu psychicznego objawiającego się silnym lękiem, że poród się nie uda, albo że one go nie wytrzymają. Objaw ten jest tylko dobrym sygnałem, że kończy się już pierwszy etap porodu.



Dawniej uważano, że łożyska mogą być źródłem substancji leczniczych i były sprzedawane firmom zewnętrznym, głównie kosmetycznym, natomiast aktualnie takich praktyk już się nie stosuje ze względu na ryzyko zakażenia chorobami zakaźnymi (m in.wirusem HIV, HCV, HBV), a łożysko po porodzie razem z błonami płodowymi jest spalane w spalarni odpadów medycznych szpitala.


W większości polskich szpitali jeszcze do niedawna istniał zwyczaj oddzielania matki od dziecka na ok. godzinę, nawet jeśli oboje byli zdrowi po porodzie. W tym czasie matka pozostawała na izbie porodowej pod opieką lekarza położnika, zaś dziecko było transportowane na oddział noworodkowy, gdzie lekarze pediatrzy poddawali je rutynowym testom i obserwacji. Dopiero gdy oboje uznawano za w pełni zdrowych, matka była transportowana na oddział noworodkowy i dostawała dziecko do pierwszego karmienia.


Jeśli worek owodniowy nie pęknie podczas porodu, dziecko może urodzić się w nienaruszonych błonach. Mówi się wtedy, że dziecko "urodziło się w czepku." Czepek nie stanowi zagrożenia i może być łatwo usunięty przez położną. W średniowieczu czepek uznawano za zwiastun szczęścia dla dziecka. W niektórych kulturach wierzono, że chroni przed utonięciem. Często układano go na papierze i zachowywano jako pamiątkę dla dziecka. Obecnie często stosowana (i nie zawsze uzasadniona) praktyka przebijania pęcherza płodowego sprawia, że narodziny w czepku zdarzają się rzadko.



Poród od strony techniczno-organizacyjnej może być przeprowadzany na kilka różnych sposobów.
Tradycyjnie w polskich szpitalach poród odbywa się zwykle na specjalnej konstrukcji fotelu porodowym, na którym kobieta jest umieszczana w pozycji półleżącej z nogami uniesionymi lekko do góry i przytroczonymi do specjalnych prowadnic.



 W ciągu tygodnia najmniej urodzeń odnotowuje się w niedzielę i sobotę a najwięcej w poniedziałek i piątek, co wynika z organizacji pracy szpitala tzn. zmniejszonej liczby lekarzy w soboty i niedziele. W poniedziałek występują porody farmakologicznie opóźnione z niedzieli, a w piątek porody przyspieszone przed sobotą i niedzielą.

poniedziałek, 2 maja 2011

con sensus

Znana, międzynarodowa konsultantka w sprawach konsensusu, Bea Briggs, mieszkanka wspólnoty Huehuecoyotl w Meksyku napisała: „Sprzeciw nie może opierać się jedynie na osobistych przesłankach. Innymi słowy stwierdzenia typu „Nie podoba mi się ta propozycja” albo „Ona wyzwala we mnie emocje” czy nawet „Ona godzi w moje przekonania” nie są wystarczającym powodem do uznania weta. Blokowanie decyzji musi uwzględniać wartości, jakimi kieruje się społeczność lub opierać się na innych obiektywnych, dających się zweryfikować kryteriach, które przekładają się na dobro ogółu. Jeśli ten warunek zostanie spełniony, przestrzeń dla osobistych obiekcji jest szeroko otwarta.

... by uziemiona13....

dawno temu kiedy zaczynałyśmy uziemione myślałam że
to jest projekt o synergii
i dodawaniu sobie mocy
przez obecność

tej obecności się boimy
boimy się inności
boimy się odsłonić
przegrać
z samym sobą

boimy się tego zrobić na oczach innych

myślimy

tego jest za dużo
za dużo jest tego towaru
zwątpienia

samookreślenie
jest koniecznością każdego z nas
lepiej o tym za dużo nie myśleć

nie myśleć

tylko skoczyć głową w dół
i rozpostrzeć skrzydła

nie myśleć
nie myśleć

wtorek, 26 kwietnia 2011

kołysanka

dzante łaszte hołp szila
nagija sztima
haha hepe keła szte
łee heja hije
łee heja hije




jo łej joł hej
jo łej joł hej


ahija hejo hijej
łe hijo hijej
ahija hejo hijej
łe hejo hijej

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

skojarzenia

brzuch - miłość, macica, ja, pępek, boli, bańka



ból - spadanie, walka, panika, moc, brak oddechu, tryb, kat, chwila



życie - miłość, cud, kwiat, otwarcie, deszcz, cierpienie, rzeka, moc, błyskawica, praca, troska 24 h, dziwne, ciągła



pępowina - kontrola, transfer, twardy fiolet, jedzenie, smycz, sznur, perlisty, nie ma



karmienie piersią - lizak, przepływ, spokój, miód, suka, bolący bok, ciepło



dziecko - symbioza, ja, zapach, cudo



matka - ojciec, koszmar dobra, wiedźma, kolebka, ziemia, piekło i niebo, chłód i gorąc; nie wiem kto, zgubiłam się, ktoś bliski; baba z siatami, łącznik



kobieta - limit, kwiat, całość, uprzedzenie; nie wiem kto, zgubiłam się jako kobieta; 90 - 70 - 90, gąszcz, bogini, posąg, walka



macica - symbol, worek, zmęczenie, jaskinia, grota, spadochron, dom, powrót, balon, wnętrze, źródło



ciało - gorset, motywacja, bladość, maszyna, materiał łatwodeformowalny, jaskinia, ciepło, gromadzenie, moje, dom



ciąża - finał, uskrzydlenie, oczekiwanie, strach, szafa, przechowalnia,  bycie, pełnia, zmiany, czas



macierzyństwo - rozkosz, poświęcenie, walka, magia, zmysłowość, potęga, niespodzianka, ja, symbioza



poród - rozdwojenie, koszmar, spotkanie, przejście, wysiłek, spełnienie, radość, otwarcie, wydalanie, tunel, krążenie, szybkość, po prostu, chwila

there are no honest poems about dead women - Audre Lorde

Czego od siebie chcemy
po tym gdy opowiedziałyśmy
nasze historie
czy chcemy
być uleczone
czy chcemy
by mech cicho porastał nasze rany
czy chcemy
by wszystkowładna nieustraszona siostra
sprawiła, że ból odejdzie
a przeszłość nie będzie taka.
Wiedziałam jedynie,
że przeszłam przez coś,
co uznaje się za centralne doświadczenie w życiu kobiet,
ich spełnienie,
niezależnie od smutku, jaki ze sobą niesie,
za klucz do sensu życia:
i że pamiętałam niewiele za wyjątkiem niepokoju, fizycznego zmęczenia, gniewu, obwiniania siebie, nudy i wewnętrznego rozdwojenia: rozdwojenia bardziej przenikliwego w momentach namiętnej miłości, zachwytu nad pełnymi werwy ciałami i umysłami moich dzieci, zdumienia z powodu tego, że w dalszym ciągu mnie kochają, pomimo że ja często nie potrafię kochać ich w pełni i bezinteresownie.

Adrienne Rich "Zrodzone z kobiety"

piątek, 18 marca 2011

to mógłby mówić chór - prawda prawd

"Na samym końcu, czyli na początku, życie jest wszystkiemu winne, wzięcie w nim udziału - zawsze mimowolne"
Sławomir Mrożek "Uwagi osobiste"

wtorek, 15 marca 2011

moje ciało jest moje

Byle nie szpital, byle nikt ze mną nic nie robił, żebym nie musiała być bierna, ciałem tylko, które obrobią; nie chcę, żeby mnie ktoś ruszał.
To gwałt – tak to odczuwam.
Jak myślę o mojej cielesności w tym kontekście i chcę przypomnieć sobie dlaczego tak się o nią boję, widzę wiele złych rzeczy, które się zdarzyły. Złych, albo takich, które były dla mnie nieoczywiste. Widzę bliskość matki, która bez pytania miała dostęp do wszystkich zakamarków ciała. Widzę pierwszą wizytę u ginekologa – bodaj najbardziej traumatyczne wydarzenie z mojego dzieciństwa, widzę molestowanie dwukrotne sytuacje nadużycia kiedy byłam jeszcze dzieckiem.  Moje ciało jest moje.
Myślę o tym także kiedy o nie dbam. Kiedyś myślałam, żeby nie dbać. Nie muszę. A jeśli nie muszę – po co to robić. Ale potem pokochałam moje ciało i staram się mu pomóc, wesprzeć je, docenić, dowartościować, bynajmniej nie ukrywać. Ale ta bliskość między nami przyszła dopiero po porodzie.
Jedzenie i niejedzenie – to były dwie formy negowania siebie, nienawiści i agresji do ciała. Miało być brzydkie, albo grube, albo unicestwić się i wreszcie nie domagać się swego.
Seans u  szamana: wędruję po ogrodzie. Zrywam kwiaty. Zielony jest najpiękniejszy. Spotykam wróżkę, ona daje mi ten ulubiony. A potem wędruję na most i dalej nie mogę ruszyć. Zostaję, kończy się mój sen . Dlaczego tak siebie nienawidzisz – zapytał.
Jestem blisko ziemi , powinnam z niej czerpać jak najwięcej. Ale co to znaczy? Blisko ziemi jest się wtedy, kiedy się umiera.
Lubię skrajne doświadczenia. Wtedy czuję ze sobą bliskość. Wyczuwam granice. Anoreksja dała mi taką możliwość. Poród też.
Poród. Chcę być sama. Trzymajcie się z daleka ode mnie. Wszystko wiem. Wszystko czuję. Jestem w sobie. Ból zabija i wyzwala. Prowadzi mnie dalej i dalej. Granica już dawno za mną. Rozpadłam się na kawałki. Nie ma mnie.
Pojawiam się znowu by wypchnąć dziecko. Teraz jestem napięta do granic możliwości. Jakbym miała wbitą w trzewia strzałę i musiała ją własnoręcznie wyrwać z siebie szarpiąc wnętrzności. Trzeba to zrobić. Zadanie. Każdy skurcz to wysiłek przeżycia. Każda pauza to stan zero.
Dotykanie krocza. Kim jest. Ono teraz jest samodzielnym bytem. W dialogu z kroczem. Dziecko jest bardziej mną.
Wyjście. Wszystko wiem. Odwijam pępowinę, dziecko na brzuchu, głowa niżej, oczyszczenie nosa. Oddycha. Obce ciało. Wydzielina. Kwękająca wydzielina.
Moje ciało po porodzie. Brzuch. Nic nie jest tak miękkie i ciepłe. Piersi – kopuły cerkwi. Błyszczące i napięte. Moja skóra staje się gładka, delikatna – nowa skóra, nowa ja. Odbudowuję się powoli. Syndrom posttraumatyczny. Wracam ciągle i ciągle do porodu. Mam wizje, nie mogę oderwać myśli. Mówię tylko o tym. Muszę to przerobić, zrozumieć, przyswoić.

czwartek, 3 marca 2011

Frida Kahlo "mi nascimiento"



"Matka kobiety rodzącej jest, w każdym wypadku, na lepsze lub gorsze, żyje czy nie, potężnym duchem obecnym w sali porodowej." 
/Adrienne Rich "Zrodzone z kobiety"/
"(...) Myśl przedpatriarchalna dostrzegała kobiecy pierwiastek wszędzie. z łona ziemi wyłaniały się rośliny i pokarm jak ludzkie niemowlę z ciała. Słowa oznaczające matkę i muł (ziemie, szlam, materię, z której składała się planeta, proch i glinę, z której zbudowany jest "człowiek") są bardzo podobne w wielu językach: mutter, madre, mater, materia, moeder, modder. Określenie "Matka Ziemia" jest wciąż używane, chociaż, co znaczące, w naszych czasach brzmi trochę archaicznie i sentymentalnie.




Zimą roślinność powraca do łona ziemi; zmarłe ludzkie ciało również powraca do tego łona. Starożytne bliskowschodnie grobowce były świadomie zaprojektowane w ten sposób, by przypominać ciało matki - z labiryntami i spiralami, które miały reprezentować anatomię jej wnętrza - tak, aby duch mógł się ponownie narodzić. G. Rachel Levy sugeruje, że tego typu projekty mają swoje źródło w neolitycznych jaskiniach, które stanowiły naturalne symbole Matki. Widzimy tutaj jedno z wielu powiązań pomiędzy ideą śmierci a ideą Matki - związku, który pozostał znaczący w myśleniu patriarchalnym."


/Adrienne Rich "Zrodzone z kobiet. Macierzyństwo jak doświadczenie i instytucja"/

czwartek, 24 lutego 2011

sen nocy wiosennej

Chciałam gdzieś urodzić. Byłam w szpitalu, w którym urzędniczo wyglądające kobiety za biurkiem pouczały mnie, jak powinnam się zachowywać. Nie chciałam ulec ich presji, były prześmiewcze, stanowcze, patrzyły na mnie z góry, „wiedziały lepiej”. Nie chciały mi pozwolić rodzić samej. Nie chciały mnie wypuścić. Na szczęście – nie miały na mnie sposobu. Jedna z nich wstała, mówiąc
– Przecież, jeśli ona jest naszą pacjentką, to ma kartę, a z kartą połączone kleszcze zapięte na skroniach. Nigdzie nie ucieknie.

Wtedy ja zaczęłam się śmiać, bo na moich skroniach były już rany po wyrwanych kleszczach – klemach, którymi byłam podłączona do szpitala. One były zaskoczone i poruszone, zaczęły wstawać, łapać za telefon. Ja zaśmiałam się i rzuciłam dwoma stołkami w okno i wybiegłam. Biegałam po szpitalu, próbując się wydostać, wiedziałam, że mnie szukają. W którymś z pomieszczeń spotkałam doktora, który też mnie szukał, ale nie znał mojego wyglądu, więc spytał, czy mnie nie widziałam. Powiedziałam, że nie, ale że skoro jestem pacjentką tego szpitala, to muszę mieć kleszcze, które były rodzajem chipa, skomunikowanego z kartą, dzięki któremu personel zawsze wie, gdzie znajduje się pacjent. On pokiwał posępnie głową i powiedział, że zerwałam kleszcze.

Udając, że chcę mu pomóc, zaczęłam przeglądać karty i szukać mojego zdjęcia. Znaleźliśmy kartę, ale zrazu nie było w niej zdjęć, pojawiły się po chwili ku mojemu przerażeniu. Jednak odwaga mówiła mi, że on mnie nie pozna. Każde ze zdjęć było skadrowane tak, że widać było tylko część mojej twarzy, jakieś  niewyraźne ujęcia, osobiste, przegląd mojego życia: ja z dziećmi, z Tomkiem, przy sztalugach. Mój wizerunek na tych zdjęciach był nieco inny niż w rzeczywistości – wyglądałam na bardziej pewną siebie, moja uroda była surowa, oczy były extremalnie jasnoniebieskie, odważne, błyszczące, wręcz kłujące przenikliwością jak diamenty. Chciałoby się krzyknąć – Czarownica! Przestraszyłam się, że pozna mnie po oczach. Ale on tylko spojrzał nie widząc.
– Równie dobrze to może być pani. Nic nie widać na tych zdjęciach.
Popatrzył na mnie jeszcze raz badawczo, jakby zgadując, ale nie zgadł.

Wyszłam, zbiegłam na dół. Przedostałam się do podziemnego, nielegalnego świata, w podziemiach szpitala, nazywanego Suburbia, gdzie żyły niepogodzone z życiem friki, rastafarianie, hipisi, walczący z systemem lub po prostu żyjący niezależnie od niego. Przechodziłam korytarzami, z cieknącą z sufitu wodą, plażami, brudnymi, prowizorycznymi pomieszczeniami. Na jednym z zakrętów spostrzegłam wanienkę dla dziecka wypełnioną wodą, i pomyślałam, że będzie idealna dla mojego maleństwa. Przyszedł mi pomysł do głowy, żeby urodzić w Suburbia. Czas porodu się zbliżał. Nagle spotkałam Klaudiusza, który wcześniej bezsilnie postanowił jeszcze poszukać dla nas mieszkania na Mokotowie. Już razem natknęliśmy się na plaży na przyjaciela Klaudiusza, który przepychał przez piach swój niesamowity pojazd – samochodołódź. Namówił nas na przejażdżkę. Było fantastycznie, pierwszy raz jechałam takim pojazdem.

Potem pamiętam, jak zaczęłam próbować badać swoją pochwę – ile ma rozwarcia. Skoro położna potrafi to zrobić, to dlaczego ja sama nie umiem, nie znam swojego wnętrza? Włożyłam rękę do środka, było już rozwarcie na kilka palców, mogłam ją wkładać głębiej i głębiej, w końcu poczułam, że dotykam główki mojego dziecka. Jednocześnie widziałam wnętrze tego ciemnoczerwonego tunelu.

Potem byłam w mieszkaniu w bloku. Odwiedziła mnie Nelciak. Powiedziałam jej, że jestem poszukiwana przez szpital, że sąsiedzi mnie podejrzewają, nic dziwnego, skoro pozwalam sobie na stanie na głowie w korytarzu. Powiedziałam jej, że muszę wyjść, bo Klaudiusz zamówił sobie do jedzenia smażone talarki ziemniaczane z serkiem fromage i sałatą. Dla dzieci planowałam ugotować coś słodkiego. Wyszłam na zakupy, ubrana w chustkę na głowie i ciemne okulary. Było jakieś święto, większość sklepów pozamykana. Wyszłam przed dom i spostrzegłam, że na krzewie rosnącym na trawniku zakwitły dwa zupełnie różne kwiaty o różnym zapachu. Pochyliłam się, żeby je powąchać.


sobota, 19 lutego 2011

„Poród jest porywem ciała, które w szoku i ekstazie samo siebie przekracza. A więc uzmysławia możliwość wykraczania poza siebie. Tym samym ukazuje szansę, jaką być może mamy. W jakiś przedziwny sposób to konkretne, cielesne zdarzenie przywołuje nieskończoność, sugerując możliwość transcendowania. W każdym razie otwiera przed nami nieograniczoną perspektywę. Być może złudną.

(…)


Jednak nikt nie pojawia się na świecie z własnej woli. Każdy wchodzi w istnienie przymuszony. Wrzucony w świat, wyparty, i żeby przetrwać, z litości lub okrucieństwa natury obdarzony tą samą siłą egzystencjalną, która go wyłoniła i dalej prowadzi. Jest nia parcie egzystencjalne – indywidualny, choć powszechny przymus do istnienia mimo wszystko. Impet konieczny do przedzierania się i do wytrwania w ruchu, choćby na czworakach.

Kto się rodzi, musi wyłonić się lub ginie. Od pierwszej chwili indywidualne istnienie przesiąknięte jest tym przymusem powszechnym, który nie ustaje. Z czasem przybiera coraz inne formy, lecz nie opuszcza nas.”


 (Jolanta Brach-Czaina, „Szczeliny istnienia”)