sobota, 19 lutego 2011

„Poród jest porywem ciała, które w szoku i ekstazie samo siebie przekracza. A więc uzmysławia możliwość wykraczania poza siebie. Tym samym ukazuje szansę, jaką być może mamy. W jakiś przedziwny sposób to konkretne, cielesne zdarzenie przywołuje nieskończoność, sugerując możliwość transcendowania. W każdym razie otwiera przed nami nieograniczoną perspektywę. Być może złudną.

(…)


Jednak nikt nie pojawia się na świecie z własnej woli. Każdy wchodzi w istnienie przymuszony. Wrzucony w świat, wyparty, i żeby przetrwać, z litości lub okrucieństwa natury obdarzony tą samą siłą egzystencjalną, która go wyłoniła i dalej prowadzi. Jest nia parcie egzystencjalne – indywidualny, choć powszechny przymus do istnienia mimo wszystko. Impet konieczny do przedzierania się i do wytrwania w ruchu, choćby na czworakach.

Kto się rodzi, musi wyłonić się lub ginie. Od pierwszej chwili indywidualne istnienie przesiąknięte jest tym przymusem powszechnym, który nie ustaje. Z czasem przybiera coraz inne formy, lecz nie opuszcza nas.”


 (Jolanta Brach-Czaina, „Szczeliny istnienia”)

1 komentarz:

  1. Za każdym razem, kiedy to czytam, jestem zaskoczona jak trafnie udało się autorce opisać to, co sama czułam. Jest tylko jeden, podobnie znaczący moment w życiu - umieranie. Gdzie jednak wtedy jest siła egzystencjalna? Może to też ona? O jak rozumianą egzystencje chodzi? Jeśli wziąć te dwa zdarzenia, dwa doświadczenia, do czego nas prowadzą? Do czego się tak boleśnie przedzieramy?

    OdpowiedzUsuń